Jeśli chcesz poczuć się jak na pokładzie śmigłowca przedzierającego się przez przestworza lodowych Gorców, a nie stać Cię na licencję pilota, ani bilet pasażera, Gmina Ochotnica Dolna wychodzi naprzeciw Twoim skrytym pragnieniom. O tak! Województwo Małopolskie to coś znacznie więcej jak zatłoczone Zakopane i Tatry. Wystarczy 3 godziny marszu w śniegu pod górę, by nawet na godzinę zawisnąć w chmurach i spojrzeć na wszystko z góry.
W 2014 roku ruszyła realizacja programu „Enklawa aktywnego wypoczynku w sercu Gorców – szlaki turystyki rowerowej, pieszej i narciarskiej w Gminie Ochotnica Dolna”. Za jego sprawą, już rok później powstało aż cztery potężne wieże widokowe. Jedna w Beskidzie Sądeckim na Koziarzu* oraz trzy w Gorcach (na górach: Magurki, Lubań*, Gorc). Dla żądnych szerokich panoram, każda z nich stanowi nie lada atrakcję i obiekt marzeń sennych. Nocując niecały tydzień temu w Gorczańskiej Chacie nie mogłem przegapić okazji by kolejny raz sprawdzić, co słychać na szczycie poczciwego Gorca, szczególnie, że zimą mnie tam jeszcze nie było.
Z widocznej na powyższym zdjęciu Gorczańskiej Chaty w ok. 10 min zszedłem żółtym szlakiem do doliny wartkiego potoku Jamne. Idąc asfaltem w górę doliny doszedłem do murowanej, dużej kaplicy od której dzielił mnie wspomniany potok. Tuż za kaplicą skręciłem w prawo i mijając sklep spożywczy, zaznaczony na mapie, poruszałem się dalej szlakiem rowerowym. Szlak ten na mapie Compassu zaznaczony jest fioletową kropką, zaś w terenie fioletowym paskiem na białym tle. Mijając ostatnie zabudowania przysiółka Sołtyska, poza płytkim oddechem, towarzyszyła mi panorama głębokiej doliny Potoku Jamne, nad którym przechodziłem niecałe 20 minut wcześniej.
Tuż za ostatnią zaznaczoną na mapie agroturystyką szlak rowerowy rozchodzi się w dwie strony. Wybrałem drogę w górę. Od tego momentu (a nie byłem jeszcze nawet w połowie drogi), aż do samej wieży widokowej na Gorcu, poruszałem się zasypanymi po kolana, a miejcami po pas, ścieżkami. Uczucie przywileju przetarcia szlaku dla kolejnych ciekawskich rekompensowało mi trud tej szalonej przyjemności. Okolica wyglądała przy tym jak przygotowana pod kręcenie wysokobudżetowej bajki Disney’a, a w każdej chwili zza jodeł i świerków mógł wyskoczyć rozbrykany Tygrysek z różowym Prosiaczkiem.
Siły do podrywania nóg z głębokiego śniegu dodawał mi poranny żur i słodka herbata. W promieniach porannego słońca okolica malowała się niczym miejsce wprost wymarzone do życia.
Po dojściu do zielonego szlaku biegnącego z Ochotnicy Dolnej, znalazłem się przy malowniczo położonej kamiennej kapliczce z ołtarzem przed wejściem. Po raz pierwszy tego dnia udało mi się w oddali dostrzec potężną wieżę na Gorcu.
Spod kapliczki znajdującej sie na Halach Podgorcowych, piękne widoki towarzyszyły mi nieprzerwanie aż na sam szczyt. Panorama na całe Tatry ani przez minutę nie dawała o sobie zapomnieć i co parę kroków podjudzała do patrzenia się w tył. Kawałek dalej zasypany szlak przechodzi tuż przy niszczejącej bacówce, do której bez problemu można wejść i odpocząć na niszczejącej pryczy.
Parę kroków w górę i znajdujemy się w miejscu, gdzie co roku, od lipca do sierpnia prężnie działa najlepsza na głównym grzbiecie Gorców BAZA NAMIOTOWA prowadzona przez najlepsze Studenckie Koło Przewodników Górskich w Krakowie. Gorąco polecam każdemu, kto marzy by rozbić swój mały namiot wysoko w Beskidach, a jednak waha się zrobić to w pojedynkę. Tutaj samotność nikomu nie grozi, a widoki na Tatry jakich mało.
Po minięciu okolic bazy, ukształtowanie terenu mocno zaczęło o sobie przypominać. Góra nie daje za wygraną i zdaje się nie mieć końca. Wieża znika z pola widzenia. Znaki zielonego szlaku idą w jej ślady i chowają się pod wszechobecnym śniegiem. Raz obrany z kompasem kierunek doprowadza mnie do granicy Gorczańskiego Parku Narodowego, gdzie odnajduję wydeptaną ścieżkę niebieskiego szlaku, którą w 5 min dochodzę do wieży.
Kilkadziesiąt kroków po oblodzonych schodach i punktualnie o 12:00 jestem na samej górze. Widoki zapierają dech w piersiach. Film choćby chciał, to tylko w niewielkim stopniu odda tamto magiczne południe.
Droga powrotna z wieży do sklepu spożywczego, który mijałem rano zajęła mi równe dwie godziny. Mapa podpowiedziała mi, że przeszedłem około 11 km.
Jestem pewien, że ten krótki wypad na popularną wieżę widokową, na długo zapadnie mi w pamięci. Piękne widoki będą w tym miały równie wielki udział, jak trudne warunki na szlaku i niska temperatura tamtego grudniowego dnia.
Choć piękne widoki mogą wprowadzać Was w stan rozkosznej uciechy, pamiętajcie, że Beskidy zimą to góry, które potrafią być niebezpieczne. Do każdej wycieczki należy być bardzo dobrze przygotowanym, bo śnieg po pas i przemoczone spodnie i buty to przy -10°C, ostatnie o czym marzy turysta. Żadna bajka Disney’a w takich warunkach nie może skończyć się dobrze.
- Dobre samopoczucie i kondycja.
- Ciepła odzież, porządne obuwie, czapka i zapasowe rękawiczki.
- Ochraniacze na buty (tzw. stuptuty), naładowany telefon, mapa i kompas.
- Termos z gorącą herbatą, czekolada.
- Wcześniejsze studium mapy.
Dzięki tym kilku małym kropkom nigdy na klawiaturach Waszych telefonów nie wystukacie numeru 601 100 300 (GOPR).
Pięknych i odpowiedzialnych wycieczek,
Martin
* O wieżach widokowych na Koziarzu i Lubaniu przeczytacie na mojej stronie kilkając w poniższe tytułu:
- Wieża widokowa na Koziarzu i Bacówka pod Bereśnikiem z 15.11.2017 r.
- Wieża widokowa na Lubaniu z 06.12.2016 r.