Klimatyczna Chatka Pod Niemcową.

Piwniczna Zdrój to wyjątkowa miejscowość uzdrowiskowa leżąca nad Popradem w Beskidzie Sądeckim, w Paśmie Radziejowej na pograniczu z pasmem Jaworzyny Krynickiej. Okolica uzdrowiska aż prosi się o górskie wycieczki, a atrakcji więcej tu niż cukru w cukrze. Weźmy za przykład potężne wieże widokowe na Eliaszówce i Radziejowej, które o każdej porze roku przyciągają miłośników dalekich panoram. Rzeki też zdają się tu różnić od tych okolicznych. Malowniczy przełom Popradu, który według starego powiedzenia „płynie pod górę” to żywa i rwąca perełka na europejską skalę. Gęsta, jak nierozmieszany grysik, sieć szlaków turystycznych i bogata baza noclegowa jednomyślnie nawołują zza prastarych dolin: „Pakuj plecak i ruszaj w drogę!”.

Nawoływania Sieci Szlaków i Bogatej Bazy Noclegowej doszły i do nas. Bojąc się, by Sieć i Bogata nie zdarły gardeł szybko spakowaliśmy plecaki i pognaliśmy szosą. Późnym popołudniem wyruszyliśmy z Piwnicznej. Żółtym szlakiem kierowaliśmy się przez Kamienny Groń do Chatki Pod Niemcową, gdzie dotarliśmy po 2h drogi. Z każdym krokiem pod górę, za naszymi  plecami rozciągała się szeroka jak uśmiech nauczyciela w czerwcu, panorama na Pasmo Jaworzyny Krynickiej i znajdujące się na Słowacji Pasmo Gór Lubowelskich. Choć wycieczka nie była długa (6km), 600 metrów podejścia pod górę, wyniosło Chatkę do rangi oazy szczęścia i błogiego odpoczynku. Biorąc pod uwagę klimat tego miejsca, niełatwo zostać tu jedynie na jedną noc, szczególnie, że Chatka swym urokiem niejednego przyprawia o poranny ból głowy i ogólnoustrojowe otępienie.

Po długim poranku, wczesne popołudnie przywitało nas przed chatą, zwartych i gotowych iść dalej. Po paru minutach doszliśmy do czerwonego szlaku, który po godzinie drogi pozostawiliśmy schodząc na szlak niebieski, rozpoczynający się na Wielkim Rogaczu. Zarówno szlak czerwony jak i niebieski to potężne szychy w szlakowej hierarchii naszych Beskidów i nie o kolor tu chodzi. Czerwony liczy sobie prawie 500 km i ciągnie się z Wołosatego w Bieszczadach aż do Ustronia w Beskidzie Śląskim, a niebieski ciągnie się prawie przez 180km i biegnie właśnie z Wielkiego Rogacza aż do Tarnowa.

Zafascynowani mnogością faktów i liczb w międzyczasie zeszliśmy do Przełęczy Obrazek, gdzie ogromne wiatrołomy umożliwiają podziwianie szerokich jak uśmiech producentów farb plakatowych we wrześniu, panoram na złoto-brązową okolicę. Razem ze szlakiem niebieskim docieramy do Przełęczy Gromadzkiej, gdzie w pobliskiej Bacówce na Obidzy warto po porannym otępieniu zjeść coś konkretnego. Wcinając pierogi ze wzrokiem skierowanym na wschód, w kierunku doliny potoku Czercz i Piwnicznej, warto wspomnieć dziesiątki tysięcy kuracjuszy szczawnickich, którzy właśnie przez tę przełęcz ponad 130 lat temu, docierali do upragnionej Szczawnicy załadowanymi po brzegi furmanami. Dobrze wiedzieć, że uprzywilejowana Piwniczna za sprawą kolei była jednym z przystanków w drodze do Szczawnicy, nawet jeśli nie była to najkrótsza droga. Co więcej to właśnie tędy przebiega pierwszy w Beskidzie Sądeckim wyznakowany na początku XX wieku, szlak turystyczny z Jaworek, niedaleko Szczawnicy do Piwnicznej.

Pierogi zjedzone. Masło wylizane. Odbijamy na szlak zielony, by szybkim krokiem dojść do kolejnej góry.  Nie chce być inaczej i znów na naszej drodze kolejna szycha – Eliaszówka. To najwyższy szczyt słowackich Gór Lubowelskich i co ciekawsze od 2014 roku znajduje się na niej potężna wieża widokowa. Jesienią zimno daje się tu we znaki, bo na wieży porządnie wieje. Mroźne powietrze wyostrza panoramy, dlatego będąc na górze, warto mieć pod ręką zaprzyjaźnionego przewodnika beskidzkiego. Panorama rozwarstwia się wtedy na kilka planów, a taki uśmiechnięty przewodnik na pewno… ma ze sobą termos z gorącą herbatą.

Porażeni pięknem krajobrazu i szczęściem jakie nas tego dnia spotkało schodzimy po schodach wieży na ziemię, niczym astronauci wracający z podróży na księżyc, którzy właśnie robią pierwsze kroki poza statkiem kosmicznym, schodząc na metalowy podest.

Z Eliaszówki już tylko 20 minut do Chatki na Magórach, gdzie będziemy nocować. Krótki dystans, jaki pokonaliśmy tego dnia (11 km) z Chatki Pod Niemcową i długi wieczór pozwoliły nam długo cieszyć się ciepłym piecem jaki zastaliśmy tego wieczora w chatce. Rano w około 2h wróciliśmy zielonym szlakiem do parkingu w Piwnicznej, gdzie zostawiliśmy auto.

Całą ekipą raz jeszcze wyruszyliśmy w kosmos, by szukać kolejnej wieży, która umożliwi nam powrót na ziemię!

O tym jak mógłby wyglądać nasz wyjazd przeczytasz we wpisie pod tytułem:

„Siedem rzeczy, które przeżyjesz w górach tylko ze mną”.

Do zobaczenia na szlaku!
Martin Martinger
wlasciwe logo Martinger Martin przewodnik beskidzki bieszczadzki gorski

Moje inne wpisy o Beskidach:

Dodatkowo:

Zapraszam na mojego:

4 komentarze Dodaj własny

  1. Joasia pisze:

    Martin świetne zdjęcia!

    Polubienie

    1. jaktoblisko pisze:

      Asiu dziękuję 🙂

      Polubienie

  2. Cudownie znaleźć w sieci kogoś, kto też chodził w Beskidzie Sądeckim i ładnie się o nim rozpisuje. Moje rodzinne strony, połowa życia tam spędzona 🙂 Póki co pozdrawiam z Estonii, ale może kiedyś się wybierzemy w góry? 😉

    Polubienie

    1. jaktoblisko pisze:

      Cudownie przeczytać taki komentarz 🙂 Nie zdażyło się jeszcze by zaproponowana mi wycieczka nie doszła do skutku, więc widzimy się niebawem na szlaku!

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s