
Pierwszy tydzień jesieni to dla mnie co roku czas podziwiania niepowtarzalnej bieszczadzkiej przyrody. Nie tylko według mnie jesień bez spacerów połoninami, to jak oczy bez błysku czy rosół z kostki. Jakoś ją człowiek przełknie, tylko po co? Autem, busem czy autostopem – jedźcie w Bieszczady! Takiej jesieni nie zobaczycie na krakowskich Plantach czy w nawet w Krośnie nad Wisłokiem. Jeśli wybieracie się w te góry po raz pierwszy i macie tylko jeden dzień, kierujcie się do Wołosatego, gdzie możecie rozpocząć niezapomnianą wycieczkę na Halicz (1333 m.n.p.m.).
Przystanek początkowy : Wołosate
Wołosate jest najdalej na południe wysuniętą zamieszkaną miejscowością Polski. Znajduje się tutaj początek Głównego Szlaku Beskidzkiego, (najdłuższego szlaku w polskich górach – 496 km) prowadzącego do Ustronia w Beskidzie Śląskim. Jeśli nie dysponujecie samochodem, szukajcie transportu do Ustrzyk Górnych. Z nich już tylko niecałe 6 km do punktu informacyjno – kasowego Bieszczadzkiego Parku Narodowego, gdzie rozpoczniemy marsz. Tuż przy punkcie znajduje się węzeł sanitarny. Wstęp na teren parku narodowego jest płatny, a ceny biletów wstępu na naszą dzisiejszą trasę wynoszą:
– Bilet normalny: 7 zł – Bilet ulgowy: 3,5 zł
Po II wojnie światowej mieszkańcy Wołosatego zostali wysiedleni z doliny Wołosatki. Po kilkuset Bojkach zostało miejsce po cerkwi i parę nagrobków, zlokalizowane tuż przy punkcie kasowo – informacyjnym w kępie starych drzew. Tablica znajdująca się przy wejściu na teren cerkwiska, pokrótce przedstawi Wam historię wioski i wygląd nieistniejącej, bojkowskiej świątyni.
Pod nogami odkryjecie zimozielony barwinek pospolity, który co roku łanami kwitnie tu na niebiesko. Za cmentarzem znajduje się odtworzona studnia z żurawiem będąca częstym motywem pocztówek z Bieszczadów. Za nią, w tle, widzimy Tarnicę i przełęcz Krygowskiego, gdzie dziś zmierzamy.

Jeśli wybierzecie się do Wołosatego w kwietniu to bez trudu odnajdziecie w okolicy studni jedno z nielicznych w Bieszczadach stanowisk rzadkiej lulecznicy kraińskiej. Koniecznie zapoznajcie się z magicznymi właściwościami tej rośliny. Jeśli macie lekkie plecaki, wrzućcie do nich koniecznie książkę Pana Adama Szarego ”Tajemnice bieszczadzkich roślin wczoraj i dziś”. Przyda sie w terenie.
Po zwiedzeniu okolicy cerkwiska w Wołosatem naszą wycieczkę rozpoczęliśmy o 10:30. Do samej przełęczy pod Tarnicą (zwanej również przełęczą Władysława Krygowskiego) doszliśmy w ok. 6,5 h Głównym Szlakiem Beskidzkim koloru czerwonego. Dalszą drogę z przełęczy Krygowskiego do Wołosatego wędrowaliśmy szlakiem niebieskim w niecałą godzinę. Zrobiliśmy pętlę i doszliśmy tym sposobem dokładnie w miejsce, gdzie o 10:30 rozpoczęliśmy wycieczkę. Przeszliśmy ponad 18 km.
- Szlak czerowny:
Punkt informacyjno-kasowy w Wołosatem – Przełęcz Bukowska – Rozsypaniec
– Halicz (1333 m.n.p.m.) – Przełęcz Goprowców –Przełęcz pod Tanicą.
14,2 km, 6,5 h (razem z 1,5h przeznaczonej na przerwy na posiłki) - Szlak niebieski:
Przełęcz pod Tarnicą / Krygowskiego – punkt informacyjno-kasowy w Wołosatem.
4 km, ok. 1 h

Ważne: By dotrzeć na parking przed zmrokiem, podczas planowania wycieczki jesienią uwzględnijcie koniecznie godzinę zachodu słońca. Godzina 10:30 w listopadzie będzie już zdecydowanie za późną na rozpoczęcie wędrówki.
Asfaltem i szutrem do granicy z Ukrainą
Pierwsze 8 km będziemy podążać ukrytą w lesie drogą szutrową. Choć z pozoru to najmniej atrakcyjny odcinek całej wycieczki, zwróćmy uwagę na przystanki ścieżki przyrodniczej „Rozsypaniec – Krzemień”, z którą będziemy dziś wędrować większość czasu i którą poznamy w całości. Dwadzieścia osiem przystanków pozwala poznać liczne gatunki roślin i zwierząt, zidentyfikować zbiorowiska roślinne, gleby, skały i minerały oraz zrozumieć typowe procesy ekologiczne i geomorfologiczne zachodzące w ekosystemach Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Po pierwszych 3,5 km możemy odpocząć w drewnianej wiacie.
Po dojściu do dwunastego przystanku znajdziemy się w okolicy Przełęczy Bukowskiej, leżącej na granicy z Ukrainą. Po dwóch i pół godziny wycieczki dochodzimy do miejsca, gdzie kończy się droga szutrowa. W pobliżu znajduje się duża wiata odpoczynkowa i pierwsza w Polsce sucha toaleta ekologiczna typu alpejskiego. Zagraniczne rozwiązanie, w którym dżdżownice rozkładają nieczystości i papier toaletowy do wartościowego biohumusu, mimo swojej atrakcyjności na próżno stara się konkurować z fenomenalnymi widokami z przełęczy. Piechurzy wciąż jeszcze niezbyt chętnie fotografują się na tle ustępu i do popularnych selfie wybierają panoramę na Kińczyk Bukowski.
Połoninami na najwyższe szczyty
Wychodzimy ponad las i znajdujemy się w piętrze połonin na wysokości ponad 1100 m.n.p.m. Przez kolejne 4 godziny będziemy przebywać na terenie otwartym z widokami, dla których co roku Bieszczady odwiedzają dziesiątki tysięcy turystów.

Po około godzinie drogi z Przeł. Bukowskiej, mijając Rozsypaniec, znajdziemy się na Haliczu, będącym trzecim co do wysokości szczytem w polskich Bieszczadach. Na samym szczycie znajduje się betonowy trójnóg geodezyjny, kilka ławek i krzyż. Ten sam krzyż, który w latach 1978 – 1987 jako pierwszy stanął na widocznej stąd Tarnicy. Jeszcze przed II wojną światową prowadził tutaj szlak turystyczny z Sianek, po którym nie ma już jednak śladu. Na południowy wschód możemy dostrzec najwyższy szczyt całych Bieszczadów znajdujący się na Ukrainie – Pikuj 1405 m.n.p.m.
Jeśli dobrze skupimy wzrok, zauważymy cienką linię szlaku którym będziemy podążać przez najbliższe półtora godziny zboczami Kopy Bukowskiej, Krzemienia na Przełęcz Goprowską i Przełęcz pod Tarnicą. Widok robi wrażenie i pozwala początkującemu turyście poczuć się jak prawdziwy górołaz.

Poniżej zamieszam film z widokiem ze szczytu z 28.09.2018r.
Przełęcz Goprowska
Znajdujemy się pomiędzy Krzemieniem a Tarnicą, w miejscu nieopodal którego od 1965 roku do 2009 roku, przez 44 lata działała położona na wysokości blisko 1300 m.n.p.m. letnia dyżurka GOPR’u zorganizowana w namiocie NS. Powyżej przełęczy znajduje się wiata ze stołami i ławkami, będąca dobrym miejscem na chwilę odpoczynku przed ostatnim podejściem na naszej dzisiejszej trasie.

Pałaszując kanapki, możemy zobaczyć jak na dłoni trasę naszej wycieczki. Widok robi wrażenie. Pierwszy od strony Tarnicy wznosi się Rozsypaniec. Na lewo od niego Halicz i następnie południowe zbocza Krzemienia, którymi wędrowaliśmy. Powyżej wiaty znajdziemy niewielkie źródło.

Przełęcz pod Tarnicą / Krygowskiego
Morale niejednego turysty słabną po spojrzeniu w kierunku Przełęczy pod Tarnicą, na którą przyjdzie teraz wejść. O ile wszyscy nieprzychylnie wypowiadają się o słynnych „schodach na Tarnicę” od Wołosatego, o tyle nikomu te od Przełęczy Goprowskiej już nie przeszkadzają. Wręcz przeciwnie, po drodze słychać co chwilę: „Złap się barierki. Jeszcze tylko jeden schodek.” Wszystko z uwagi na to, że strome wejście bez wygodnych poręczy i bezpiecznych schodów byłoby dla większości zbyt uciążliwe.
Schody na Tarnicę od Wołosatego, choć dla nikogo nie są wygodne, to tak naprawdę pozwoliły odrodzić się zadeptanej przez dzikie tłumy roślinności. Szlak przed ich budową był kilka razy szerszy. Wydaje mi się, że na w wysokich górach to przyroda stawia swoje warunki, a my jedynie możemy zrobić co tylko możliwe by jej nie zaszkodzić.


Kiedy dojdziemy już na przełęcz, możemy żółtym szlakiem w 15 min udać się na najwyższą w polskich Bieszczadach Tarnicę, bądź przez równie widokowy Szeroki Wierch zejść czerwonym szlakiem do Ustrzyk Górnych. Z uwagi na zbliżający się zachód i zakaz poruszania się po szlakach Bieszczadzkiego Parku Narodowego po zmroku, stwierdziliśmy, że schodzimy niebieskim szlakiem do Wołosatego, co zajęło nam niecałą godzinę.
Na koniec
Jednodniowa wycieczka przez Rozsypaniec i Halicz na długo zapadnie Wam w pamięci. W jej trakcie zobaczycie w oddali popularną Połoninę Caryńską, Wetlińską czy Wielką Rawkę, które staną się celami na kolejne wycieczki. Tak. To prawda, że czerwony szlak z Wołosatego na przełęcz pod Tarnicą jest często wybierany przez wędrujących. Prawdą jest, że ciężko szukać w tamtej okolicy ciszy i spokoju. Tak już jest. Pamiętajcie, że Bieszczady to również ukryte w gęstwinach uroczyska i urzekające doliny górskich potoków. Trudno jednak polecać je wybierającym się w te strony po raz pierwszy.
Moja Mama nigdy wyżej jak na Haliczu nie była, dlatego bardzo dziękuję jej za wytrwałość i nieprzerwany uśmiech na szlaku.
Zabierajcie swoje mamy w góry!

Zapraszam na wspólne wycieczki!
Martin Martinger
Moje inne wpisy o Bieszczadach:
- Zarośnięte bojkowskie piwnice. Jaworzec
- Bieszczady Ukraińskie. Libuchora – historia wciąż żywa.
- 7 powodów, dla których warto zaszyć się w dolinie Łopienki.
- Nieistniejący Dźwiniacz Górny.
- Wschód słońca z wieży widokowej na Korbani.
- Wschód słońca na Połoninie Wetlińskiej.
- Torfowisko Tarnawa. Urok Laponii w Bieszczadach.
- Zimowa Tarnica i Jezioro Solińskie.
Dodatkowo:
- Wspólna wycieczka – Siedem rzeczy które przeżyjesz w górach tylko ze mną.
- Moje filmy.
- Kilka słów o mnie.
- Wywiad w radiu Lem.fm.
- Jak zostałem przewodnikiem górskim?
Zapraszam na mojego:
wspaniale się to czyta!
PolubieniePolubienie
Dziękuję Pięknie!
PolubieniePolubienie